Szukaj

Linki

Statystyki

Dziś 5

Wczoraj 26

W tym tygodniu 86

W tym miesiącu 312

Wszystkie 55202

Kubik-Rubik Joomla! Extensions

Piotr Czartoryski-Sziler

Nasz Dziennik, 10 luty 2010

Nie myślał, co się z nim stanie, gdy dołączył na ochotnika do deportowanych przez Sowietów mieszkańców Lwowa. Jedynym jego pragnieniem było nieść pociechę duchową rodakom na zesłaniu. Heroizm ks. Tadeusza Fedorowicza przypomina czyn rotmistrza Witolda Pileckiego, który dobrowolnie dostał się do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, by założyć wśród więźniów organizację konspiracyjną pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej.

Noc z 9 na 10 lutego 1940 roku była dla lwowian początkiem koszmaru. Polacy od wieków zrośnięci z miastem, które od 1918 roku było symbolem walki o polskość, musieli nagle je opuścić. Sowieckie deportacje były częścią perfidnego planu depolonizacji Kresów Wschodnich, eliminacji polskich elit, by na ich miejsce wprowadzić nowego "sowieckiego człowieka" - bez tożsamości, bez korzeni, za to bez reszty oddanego ideologii komunistycznej.

Po śmierci duszpasterza z Lasek


Bp Bronisław Dembowski
Tygodnik powszechny, Nr 27 (2765), 7 lipca 2002

26 czerwca zmarł w Laskach w 96. roku życia ksiądz Tadeusz Fedorowicz, kapłan Archidiecezji Lwowskiej, kierownik duchowy Dzieła Lasek, następca Sługi Bożego ks. Władysława Korniłowicza. W dniu jego śmierci czytaliśmy w czasie Mszy świętej słowa z Ewangelii według św. Mateusza: „Poznacie ich po ich owocach (...). Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców”. Ks. Tadeusz był dobrym drzewem, które wydawało dobre owoce przyjaźni, życzliwości, które wielu pomagało zbliżać się do Boga.


Przemysław Kucharczak

Gość Niedzielny, artykuł z numeru 01/2010 10-01-2010

 

Archiwum Magdaleny MeissnerTen bohater nigdy nie zaistniał w historycznej pamięci Polaków. Pewnie dlatego, że był księdzem, a jego bohaterstwo wiązało się z wywózkami na Wschód.

Nad Lwowem wstał świt 18 czerwca 1940 r. W stronę stacji kolejowych zmierzały ciężarówki i furmanki, na których siedzieli wywożeni na Wschód ludzie. Na wybojach kołysały się ich tobołki, które w czasie nocnego najścia łaskawie pozwolili im wziąć Sowieci. W tę samą stronę, ku podlwowskiej stacji Persenkówka, szedł sobie o szóstej rano ponad 30-letni, samotny mężczyzna z walizeczką w ręku. Powoli zrównał krok z jednym z wozów. Siedzieli tam państwo Cieszkowscy, starsi ludzie z Poznańskiego.

Uzbrojony w karabin sowiecki strażnik szedł o kilkadziesiąt kroków z tyłu. Samotny mężczyzna przez chwilę szedł obok wozu, później położył na nim walizeczkę, a w końcu sam do niego wskoczył. Sowiecki żołnierz nie zareagował. W ten sposób do wywożonych na mroźny Wschód nieszczęśliwych ludzi dołączył ks. Tadeusz Fedorowicz, 33-letni wikary parafii św. Marii Magdaleny we Lwowie. W walizeczce niósł wino, hostie i szklany kieliszek, który miał posłużyć zamiast mszalnego kielicha.

Jesteś Panie, dziękuję , przepraszam, bądź wola Twoja.

Życie nasze powinno opierać się na „chcę”, a nie na „muszę”. (13 marca 1934).

A to tymczasem jednego tylko trzeba (Łk 10,42), tego tylko trzeba, by pełny wymiar dawać. Ten pełny wymiar dzielę na: 1. pełny wymiar intencji i 2. wykonania. Może to odpowiada trochę rozumowi i woli w człowieku; w pierwszym chodzi o to, by wszelkie działanie sprowadzić do jednego motywu, jakim jest Bóg, bo cokolwiek się robi dla innego powodu, jest słomą, a nie ziarnem. (28 grudnia 1933)

Miłość ma być źródłem całego naszego działania i ona jest u podstaw i w istocie pełnego wymiaru. Ogólnie w życiu duchowym katolików, nawet tych lepszych, panuje idea obowiązku religijnego, obowiązek jest zawsze czymś ciężkim – stąd życie religijne tak ludziom ciąży. Tymczasem od Jezusa Chrystusa nie jesteśmy niewolnikami, lecz wolnymi. Krzyż jest pełnym wymiarem miłości: działanie z obowiązku prowadzi w dalszym ciągu do minimalizmu, podczas gdy pełny wymiar, maksymalistyczny, jest możliwy, gdy za źródło ma miłość.

Ostatnio dumam, w następstwie tych naszych dwu tygodni wędrówki, o wartości przyjaźni. W starożytności – Platon, różni poeci, św. Augustyn przywiązywali wiele wagi do przyjaźni. Dziś ta sprawa jest zaniedbana, a przecież to naprawdę bezcenna rzecz. To ma w sobie wielkie piękno, wielką moc uszczęśliwiającą. To sprawa, którą można świadomie i umyślnie pielęgnować lub bezmyślnie zaniedbać i zmarnować. (21 października 1960)

Ogromnie ciekawy jest teraz świat. Tyle ciekawych rzeczy się dzieje. Tak mi się podoba powiedzenie Prof. Kotarbińskiego z jednego z jego artykułów, że świat idzie ku jakiejś ogólnej syntezie. Oczywiście ten marsz ku syntezie kosztuje: bo zmusza do tarć wzajemnych, do poznawania się wzajemnego, do ustępstw z tego, z czego można ustąpić, a więc i do wartościowania, do ustalania, co jest ważne i istotne. A to właśnie jest takie cenne i ciekawe. (27 listopada 1962)

Tak wiem, że mnie kochacie i że ja was kocham i słyszę czasem od was słowa wdzięczności i rozumiem je, ale sobie przy tym myślę, że ja sam jestem tu jakby przypadkowym narzędziem i tylko tym. Bo właściwie nic szczególnego nie robię. Tak jak każde z was cieszę się światem, przyjaźnią i pięknem. I tylko to mam, że więcej przeżyłem lat i doświadczeń i miałem wyjątkowo dobry dom rodzinny i przyjaciół w młodości i inne okoliczności życia, które razem złożyły się na to, że to «narzędzie» przydaje się ludziom. Dlatego ta wdzięczność mnie onieśmiela i muszę ją odnosić dalej – do Pana Boga, który tyle mi dał. Oby i wam też dał jak najwięcej. Jedno co Wy macie od siebie dać i wciąż dawać to dobra wola, wszędzie i zawsze. Wtedy Bóg zrobi resztę. (13 października 1967)


Jestem zwykłym człowiekiem z wadami i zaletami. Ale też «niosę» na sobie kapłaństwo Chrystusa. Moją zaletą jest to, że staram się sobą nie zasłaniać kapłana, staram się być «w porządku». I zapewne dobro, które przeze mnie się dzieje, a widzę to nieraz i słyszę od innych, czasem ze zdziwieniem, bo sam tego nie zamierzałem, działo się jak gdyby «samo»– ono jest owocem kapłaństwa czyli Chrystusa. Jest to dla mnie radością, ale czasem zawstydzającą, gdy mi dziękują za coś, czego nie byłem świadomy, czego nie zamierzałem.  (Laski, 20 sierpnia 1992)

Szczęśliwi, którzy rozróżniają między kochaniem kogoś, a kochaniem się w kimś – znajdą prawdziwą miłość i unikną wielu błędów własnych i zadawania bólu innym.
Największą wartością w życiu człowieka jest rozumna miłość.
Człowiek o dobrym sercu jest skarbem w życiu wspólnoty.
Prawdziwa miłość wyzwala człowieka z samolubstwa i interesowności.
Prawdziwa miłość wyraża się w dobroci, życzliwości i ofiarności.

Nie zrażajcie się waszymi niepowodzeniami. Bóg was kocha niezależnie od tych niepowodzeń i będzie wam pomagał wzrastać, tylko miejcie stałą dobrą wolę,
by ku Niemu iść.
Szczęśliwi, którzy nie stawiają nade wszystko wyników, ale wiedzą, że chodzi przede wszystkim o dobrą wolę i starania – znajdą Miłość Bożą i pokój serca.

Istotną jest rzeczą, żeby słowo służyło prawdzie oraz miłości.
Mądrość nakazuje mniej mówić, za to uważnie i życzliwie słuchać.
Szczęśliwi, którzy wiedzą, że rozum to dobra rzecz i starają się go często używać – będą szli bezpieczną drogą.
A ja często wracam myślą do dawnych lat i wciąż  dziękuję Panu Bogu za nasze cudowne dzieciństwo i młodość. Zawsze myślę, że Pan Bóg „psuł” mnie i „rozpuszczał” swoją dobrocią w całym moim życiu. Zawsze było mi dobrze i łatwo.

Nie mów obiecuję tylko będę się starał.
Nie mów dojdę tylko będę szedł.
Nie mów że zrobię  tylko będę robił.
Nie mów, że się nawróciłeś, tylko że stale się nawracasz i starasz się mieć dobrą wolę.
O ile coś tobie się nie uda to nie myśl, że Pan Bóg ma ci to  za złe, obyś tylko nie zrezygnował z wysiłku i starania. Pan Bóg kocha  nie tak jakoś ogólnie, tylko właśnie ciebie i mnie.
Sensem naszego życia jest szukanie Boga, znalezienie Go i miłowanie. A więc szukanie woli Bożej, bo Bóg czegoś chce od swego stworzenia, nie jesteśmy dla Niego obojętni. Pan Bóg sprawdza, czy w tym szukaniu człowiek da swoją dobrą wolę, czy jej nie da.

O dobru można snuć wiele myśli niekontrolowanych, a pięknych. Prawda stawia różne wymogi – trudno o niej „bajać” nieodpowiedzialnie.

Nie zawsze milczenie jest złotem; czasem zabranie głosu w celu zganienia błędu lub krzywdy jest obowiązkiem.

Pan Jezus powiedział: „Na to się narodziłem i na to przyszedłem na ten świat, by dać świadectwo prawdzie„ (J 18,37) – a za tym nie po to, by wszystko dobrze urządzić. Kąkol będzie do końca czasów. To ważne  rozróżnienie. Do Apostołów powiedział: „otrzymacie Ducha Świętego i będziecie Mi świadkami”. To nasza rola: być świadkami Prawdy i Miłości. Ta myśl bardzo mi ułatwia patrzenie na świat.
Panu Jezusowi szczególnie miłą jest wierność w małym, bo jest ona wyrazem miłości. Kiedy człowiek od czasu do czasu robi jakieś nadzwyczajne wyczyny, wspaniałe rzeczy, to w tym może być dużo próżności, dużo siebie samego. A jeżeli człowiek tak na co dzień w małych, niepokaźnych  rzeczach jest wierny, to z pewnością wypływa to tylko z miłości.

Myślę, że obecny, absolutny rozgardiasz jest znanym w historii kryzysem cywilizacji, ale, jak zawsze dotąd,  Ewangelia „na nowo odczytana”  zaprowadzi znów jakiś ład. Nieprędko to będzie, bo zbyt głęboko i szeroko to idzie,  ten bezład, ale „nie bójcie się, Jam zwyciężył świat” (J 16,33).
Widzę kiełkujące nowe życie w duchu Ewangelii. To tak jak każdy kwiat więdnie , ale często powstaje nowe nasienie. My już tego rozkwitu nie doczekamy, ale nasze obecne działania będą rozkwitać. Taką mam nadzieję.

Przeżywam obecnie okres „dotykalności”, realizmu, tego co w młodości było – tak to widzę wyraźnie jakby to było wczoraj. Tyle piękna, dobra, radości. Tyle dobrych ludzi, przyjaźni i zdarzeń nieprzewidzianych. Pobyt w Ziemi Świętej dał mi „realność” Ewangelii – to już nie książka, tego dotknąłem. Po tym to przeszło na realność Eucharystii i wreszcie oczywistość Pana Jezusa w niebie i w Nim całego Kościoła, Ecclesia – Zgromadzenie. I tak jak zawsze cieszyłem się na podróż do rodziny i przyjaciół, tak teraz cieszę się na tę nową i ostateczną podróż  do tych wszystkich, którzy byli mi bliscy tu na ziemi. Śmierć to nie śmierć (straszna, z kosą i zębami w czaszce), ale najcudowniejsze spotkanie z nimi wszystkimi! I to już niedługo! ..tam będzie Klebanówka – cieszę się, że tam pojadę.

Widzę i słyszę coraz więcej objawów działania Ducha Świętego u nas w kraju. To jakaś cudowna sprawa Opatrzności Bożej. Czegoś Opatrzność od nas oczekuje.  Jeśli Ojciec  Święty do nas przyjedzie, to ta odnowa w Duchu Świętym jeszcze bardziej się pogłębi i poszerzy. Jakiż to piękny obraz to, co nam dało nasze życie! Wśród największej dotychczas zawieruchy świata  w dwu wojnach światowych tyle odnowy chrześcijaństwa! A myśmy tego dotykali z bliska. Od czasów Franza Josefa do tego co się teraz dzieje – a dzieje się chyba cisza przed burzą; tylko przed jaką burzą? ( kwiecień 1983).

Zaniedbywana bywa nauka o końcu świata – o paruzji. To bardzo ważny motyw w życiu chrześcijańskim. Cnota nadziei jest dziś zaniedbana, nie rozumiemy jej, a przecież to cnota konieczna!.
Jesteśmy wolnymi synami Boga, przeto radością dla nas jest chwila odejścia do Ojca; jeżeli żałujemy za grzechy, to nie będziemy potępieni, a czyściec nie jest czymś beznadziejnym i smutnym, dusza sama zapragnie oczyszczenia przed stawieniem się do oglądania Boga.
Zdaje mi się, że lepszy wpływ i większe skutki można osiągnąć przez podkreślenie nadziei i radości z przyszłego szczęścia w niebie niż ze straszenia i grożenia sądem. To się łączy z całym zagadnieniem działania pozytywnego i negatywnego. Człowiek, myśląc o niebie, sam pragnie i czuje potrzebę oczyszczenia się i dobrego życia. Tę myśl realną o przyszłym życiu należy dobrze odróżnić od tzw. „bujania w obłokach”, które odrywa od konkretnych spraw życia ziemskiego, a nie daje w zamian nic pozytywnego; podczas gdy realne myślenie o Bogu i niebie powoduje jak najbardziej realne traktowanie życia ziemskiego.

W człowieku każdym są skarby dobrej woli, tylko trzeba je wydobyć i im pomagać . Trzeba podkreślać i podnosić to, co jest w człowieku dobrego, i zdaje mi się, że więcej potrzeba tej akcji pozytywnej niż negatywnej, tzn. zwalczania zła i błędów.
Człowieka należy gładzić powoli i systematycznie, nie walcząc zbyt gwałtownie z jego wadami i złymi skłonnościami, bo łatwo go zrazić i zmarnować.
Człowiek dla pełnego rozwoju potrzebuje swobody wewnętrznej. Besztanie, ganienie i sypanie zakazami i rozkazami ogranicza i zacieśnia duszę, prowadzi do znudzenia i znarowienia. Śliczne jest powiedzenie św. Franciszka Salezego, że „więcej much się złapie na naparstek miodu niż na beczkę octu”.

Gdy tobie ktoś ofiaruje przysługę, która go wcale lub bardzo niewiele kosztuje, albo nawet wiele go kosztuje, ale mogę wyczuć, że on mi naprawdę pragnie tę przysługę oddać i proponuje mi ją nie tylko z towarzyskiej grzeczności, wtedy powinienem ją przyjąć, o ile inaczej nie mogę z tego wyjść bez zrobienia choćby drobnej nieprzyjemności ofiarującemu. Tę zasadę przypomina mi zawsze piąta stacja Drogi Krzyżowej, gdzie Pan Jezus dzieli się z Szymonem z Cyreny niesieniem krzyża.

Kościół jest nieomylny nie tylko jako papież, czy sobór, czy też biskupi jednakowo na całej ziemi nauczający, ale też jako wierni wszędzie jednakowo wierzący.
Przez komunię św. zespalamy się coraz silniej z Chrystusem Mistycznym i przez to stajemy się coraz bardziej ofiarą i ofiarnikami. Życie nasze całe powinno być złączone z ofiarą Chrystusową, powinno być ciągłą ofiarą Mszy św., a ofiara to wyniszczenie. W tym świetle cierpienia nabierają ogromnej wartości.

Tak jak ofiarę na ołtarzu okadza się, by była miłą Bogu, tak i ofiarę ze siebie trzeba okadzić, a tym kadzidłem jest wesołość, uśmiech i radość w chętnym składaniu ofiary. Uśmiech w cierpieniu i przeciwnościach: „Radosnego dawcę miłuje Bóg” (2Kor9,7), „Niech się weseli serce szukających Boga” (Ps. 105,3), „Przystąpię do ołtarza Bożego, do Boga, który rozwesela młodość moją” (Ps. 43,4).
Nawet sztuczne wywołanie uśmiechu na twarzy przez wolę rozpogadza duszę i zmienia uśmiech wymuszony na prawdziwy i swobodny.

Wzorem drogi łaski i drogi do Boga jest Matka Boska. Właśnie w czasie Adwentu wypada święto jej Niepokalanego Poczęcia – była tą nieskazitelną, prostą i doskonałą drogą, którą Jezus Chrystus zszedł na ziemię; była drogą cichą, równą, nie zwracającą uwagi na siebie, aby cała uwaga ludzi spoczywała na Jej Synu. Poszła do św. Elżbiety, aby jej służyć w potrzebie i łaskę zanieść.
Jesteśmy zawsze skłonni do oglądania horyzontów, układania programów i statutów, do „orientowania się w sytuacji”, a bardzo niechętnie zabieramy się do pospolitych drobnych czynności codziennych, które są koniecznymi cegłami największych gmachów. I łatwo ulegamy złudzeniu, że to co na horyzoncie i w wyobraźni, jest już naszym dziełem.
Kapłaństwo jest służbą, a nie szukaniem sposobu realizacji swoich planów czy ambicji. Kapłaństwo to pokorna służba. Trzeba ciągle się pytać Pana Boga o Jego wolę w moim życiu i wciąż powtarzać „Bądź wola Twoja”. Życzę, abyście byli tak szczęśliwi w swoim kapłaństwie, jak ja jestem szczęśliwy.(do kleryków, kwiecień 2002)

 

Myśli ks. Tadeusza Fedorowicza o dobroci i uśmiechu


Ks. Fedorowicz był  przekonany na podstawie własnego doświadczenia,  że dobroć i wypływający z niej uśmiech jest wielką siłą. Bo dobroć wraca do nas jako dobro od innych ludzi a życzliwy uśmiech wraca jako uśmiech.
Podobnie jak św. Urszula Ledóchowska  przekonywająco doradzał, by uśmiech wynikający z rozumnej miłości,  był skutecznym sposobem przy głoszeniu Ewangelii.  Widoczne jest wyraźne współbrzmienie tych wartości u obydwóch tych postaci. Warto przytoczyć myśli o dobroci i uśmiechu  ich obydwojga.

Uśmiech otwiera drzwi ludzkiego serca.
Trzeba aby to wszystko co się daje, było dawane z uśmiechem.
ks.Tadeusz Fedorowicz



Świadomy uśmiech rozładowuje napięcia i rozjaśnia serce i duszę.
św.Urszula Ledóchowska



Czasem więcej dobrego może zrobić jeden serdeczny uśmiech, dobre, życzliwe, słowo, aniżeli bogaty dar pochmurnego dawcy.
św. Urszula Ledóchowska

Szczęśliwi, którzy potrafią się uśmiechać  nawet wtedy, gdy jest trudno i gdy ktoś ich drażni – wiele  radości rozsieją wokół siebie i łatwiej siebie samych zachowają w pokoju.
ks.Tadeusz Fedorowicz

Starajmy się „smarować oliwą’ dobroci naszą popędliwość i często uśmiechać się do ludzi. Uśmiech łagodzi i buforuje wiele problemów międzyludzkich, ma być wyrazem naszej rozumnej miłości. Niech wypływa z  zaufania Jezusowi,  a nie  tylko sobie i swoim możliwościom.
ks.Tadeusz Fedorowicz

Apostolstwo, które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, to apostolstwo uśmiechu. Uśmiech na twojej twarzy wywołuje uśmiech na innych twarzach, a z uśmiechem wstępuje do duszy trochę radości, trochę ciepła, trochę ufności. Uśmiech rozprasza chmury, nagromadzone w duszy.
św.Urszula Ledóchowska



Nie marszczmy czoła i nie zaciskajmy rąk – tylko starajmy się uśmiechać, żartować  i być dobrymi – to nas czyni pokornymi i daje rozluźnienie w miejsce napięcia i niepokoju.
ks.Tadeusz Fedorowicz


Uśmiech na pogodnej twarzy mówi o szczęściu wewnętrznym, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca Niebieskiego, który karmi ptaki, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają.
św. Urszula Ledóchowska

Uśmiech na twojej twarzy pozwala każdemu zbliżyć się bez obawy, by cię o coś zapytać, bo uśmiech już z góry obiecuje chętne spełnienie prośby, grzeczną odpowiedź.
św. Urszula Ledóchowska

Nieraz uśmiech wlewa do duszy zniechęconej, smutnej, zbolałej, jakby nowe życie, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa.
św. Urszula Ledóchowska

Wpatrujmy się w przykład Maryi, dążąc do stałej pogody ducha bez względu na zewnętrzne okoliczności.
św. Urszula Ledóchowska

Nietrudno o pogodę ducha, gdy wszystko pobudza nas do radości,  gdy plany nam się udają, zdrowie nam dopisuje, wszyscy nas kochają. Lecz gdy krzyż ciąży, niełatwo przezwyciężyć przygnębienie, zachować pogodę ducha i mieć serdeczny uśmiech dla wszystkich. To wymaga panowania nad sobą. To jest prawdziwą pokutą.
św. Urszula Ledóchowska

Może największym aktem miłości bliźniego jest stała słoneczność duszy, rozsyłająca wszędzie promienie swe jasne i ciepłe. Przechodzi taka dusza słoneczna cicho, jak ten promyk słoneczny, może nawet ubolewa nad tym, że nic dobrego nie robi, ale ona nie wie, ile wywołała jej słoneczność na ustach innych uśmiechów jasnych, w ile serc wlewała balsam pociechy, ile rozpędzała chmur nieufności, nawet rozpaczy, ile szczęścia rozsiewała bezwiednie naokoło siebie.  Nie wie o tym, ale Bóg wie i policzy jej to szczęście, co daje innym, jako zasługę.
św. Urszula Ledóchowska

Trzeba z pokorą zaakceptować siebie, wszystkie nasze niedoskonałości – są one naszą ludzką kondycją po grzechu pierworodnym. Jednak uśmiechem zmieniamy nasze wewnętrzne nastawienie do innych ludzi. Nie ulegajmy jednak złudzeniu, że bez Bożej pomocy sami zwyciężymy zło.
Ks.Tadeusz Fedorowicz


Księdza Tadeusza Fedorowicza złote myśli o uśmiechu

Uśmiech jest zewnętrznym wyrazem Miłości.
Uśmiech w czasie modlitwy ułatwia dziecięcy stosunek do Boga.
Uśmiech wnosi w życie ludzkie dobro.
Uśmiech jest w życiu człowieka jak słońce.
Uśmiech prawdziwy, zamierzony, wypływa z dobrej woli.
Uśmiech rozjaśnia myśli i wprowadza światło.
Uśmiech to pomoc do pokoju serca.
Uśmiech jest najlepszą drogą do dobra.
Uśmiech jest jak światło,  które świeci w ciemności.
Uśmiech jest na chwałę Boga i pożytek ludziom.
Uśmiech jest jak kadzidło w ofierze naszego życia –
bo Radosnego dawcę miłuje Bóg..   2 Kor 9,7
Uśmiech na twarzy pobudza do uśmiechu w sercu.
Uśmiech wszystko obraca na dobre.
Uśmiech pomaga we współżyciu z innymi.
Uśmiech jest najlepszym lekarstwem na wszystkie zmartwienia.
Uśmiech łagodzi napięcia psychiczne.
Uśmiech jest najlepszym lekarstwem na ból, rany
i biedy ludzkie.
Uśmiech to wielka siła.
Uśmiech to jakby przyłożyło się balsam na ranę.
Uśmiech sprawia, że z ludźmi idzie nam gładko.
Uśmiech sprawia, że łatwiej przyjmujemy trudy
i cierpienia dnia codziennego.
Uśmiech otwiera drzwi do ludzkiego serca.
Uśmiech pomaga pokonywać niechęci.
Uśmiech jest jak oliwa dla maszyny,  która  naoliwiona pracuje cicho, gładko i spokojnie.

Jeżeli ktoś daje mi coś z uśmiechem, to z przyjemnością to przyjmę i nawet nieraz milszy jest uśmiech, niż to, co otrzymujemy. I Panu Bogu też może być przyjemniejszy uśmiech, niż sam dar.

Myśli ks.Fedorowicza zebrane i spisane przez  Siostrę Bogumiłę z Lasek























 

  • Ks. Tadeusz Fedorowicz  DROGI OPATRZNOŚCI,  Norbertinum , Lublin 1991-2007 (piąte wydanie)
  • Aleksander Fedorowicz, Tadeusz Fedorowicz, Stefan Swieżawski, Karol Wojtyła
  • PEŁNY WYMIAR, listy przyjaciół, Biblos, Wydawnictwo Diecezji Tarnowskiej,  2002
  • Ks. Tadeusz Fedorowicz  BŁOGOSŁAWIEŃSTWA dla tych, którzy mają trochę zmysłu humoru i szukają mądrości.  Norbertinum Lublin 2003
  • BEZ CIENIA GORYCZY, Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 2005. Pobierz: Bez cienia goryczy.pdf
  • Ks.Tadeusz Fedorowicz MISERICORDIAS DOMINI IN AETERNUM CANTABO, Zapiski kleryka z lat 1935-1936. Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, Laski – Warszawa 2010.
  • Izabela Broszkowska  SZCZĘŚLIWE ŻYCIE  Opowieść o księdzu Tadeuszu Fedorowiczu,  Biblioteka WIĘZI tom 341, Warszawa 2018
    Jak widać coś nowego - bardzo dobra książka, 300 stronic.

 

© 2010-2024 Tworzenie stron internetowych w Joomla - Poznań - solmedia